Dmucha mi w twarz taki fajny ciepły wiatr. Dzień zabarwia moje oczy na zielono, pudruje twarz pyłem z kwitnących drzew. Pachną akacje i lipy. Czereśnie i cudowny chłodnik królują na moim stole. Rozmyślam..
Kiedyś czekałam na lato jak na zbawienie. Koniec szkoły, obowiązków tylko czas wolny. Czas na wyjazdy, obozy. Lato to plaża i piasek w każdym kącie. Wciskał się do tenisówek, do skarpetek, toreb i plecaków, przylepiał do spoconej skóry. Lato to jeziora z skleconymi byle jak pomostami na których siedziało się do póżnej nocy pijąc nie tylko przesłodzoną oranżadę. Lato to pasma górskie przemierzane w zdartych pionierkach. Wieczorny smak kwaśnego mleka u gospodarza i pęcherze na palcach nóg. Włosy przetkane słońcem, wymyte letnim deszczem, wysuszone wiatrem. Bez makijażu, markowych ciuchów, bez telefonów i internetu. Nowe znajomości, letnie zawirowania w głowie, wygwieżdżone lipcowe i sierpniowe niebo. I gwiazdy spadały...
Komentarze
Prześlij komentarz